Nie mam siły. Jestem stale wykończona. Powieki ciążą mi jakby powieszono na nich odważniki. Pod powiekami piasek. Co chwila coś drażni jedno z moich oczu. Nie mogę ich zamknąć. Muszę pracować. Zwłaszcza na komputerze. Krople niewiele pomagają. Do końca tych studiów chyba oślepnę…
Bolą mnie wszystkie mięśnie. Od treningu i od przebywania w jednej pozycji. Rano budzę się ze ścierpniętymi nogami i rękami. Czuję się ciężka jak worek mąki.
Przez to wszystko wstawanie rano o rozsądnej porze jest niemal niewykonalne. Do tego czasami w ogóle nie słyszę budzika.
Kawa ledwo pomaga. Uciekłam się do energiserów, choć wiem jakie są niezdrowe. Próbuję utrzymać skupienie nad tym co robię, ale to takie trudne.
Anemia nie pomaga.
Mój chłopak przylatuje na tydzień, żeby mnie jakoś odciążyć w domu, zająć się rzeczami, które przeszkadzają mi w robieniu projektów i nauce. Pomoże z makietą. Normalnie przez Boga zesłany…
Dwie siostry z jedenaściorga rodzeństwa mojej babci postanowiły ni z tego ni z owego nas odwiedzić i przyjeżdżają jutro. Nie mam czasu im usługiwać. Nie chcę, żeby mój A musiał to robić. Matka pewnie jak zawsze się wypnie. Znikąd pomocy.
Babcia po udarze, dwie starsze panie.. cały dom i zwierzęta…
Czy ktoś mi powie kiedy najęłam się do niewolniczej pracy? Dlaczego mam monopol? Dlaczego wszystko się kumuluje tuż przed sesją?
Mam dwie siostry, ale jedna prawie nad morzem studiuje dwa kierunki. Druga wczoraj o drugiej w nocy wdała się w karczemną awanturę z matką. Nie wiem o co poszło. Obudziły mnie. Nie chciałam się mieszać. Tak mało mam czasu na sen.
Znikąd pomocy.
No tak, jest A. Ale on po polsku średnio mówi. Z ciotkami za bardzo nie porozmawia. Może ugotować bolognese, nakryć do stołu, zrobić zakupy. I co? Mam go z tym wszystkim zostawić? Mam się nie przejmować?
Nie mogę.
Nie dam rady.
Wszystkie lata studiów mogą pójść na marne, bo w dzisiejszych czasach liczy się papier. Licencjat/inżynierka to nowa matura. Bez tego najniższa krajowa i spartańskie warunki. No gdyby jeszcze było w połowie tak sprawiedliwe…
Chcę tylko dobić do inżyniera i wyjechać.
Tylko tyle.
Aż tyle.
Czy to tak wiele?
Wbrew pozorom czasem by dobrze zarabiać studia wcale nie są potrzebne. Wiem, co mówię, bo miałam tylko maturę i zarabiałam bardzo dobrze jako specjalista ds. sprzedaży. Teraz mam licencjat, ale co z tego, skoro kompletnie go nie wykorzystuję.
PolubieniePolubienie
Myślę, że skończenie przeze mnie studiów to taka moja próba trochę – chcę udowodnić, że potrafię, że osiągnęłam coś co mnie samej w pewien sposób imponuje. Przychodzi to wszystko naprawdę ciężko, więc ma większą wartość. Czuję, że muszę to zrobić dla siebie samej. Nawet, gdybym po tym od razu wyszła za mąż i zaczęła zajmować się domem, opiekować dziećmi. Jakoś tak…
PolubieniePolubienie
Fajnie, że robisz to dla siebie. Ja zrobiłam licencjat tylko dlatego by mama była dumna. Kompletnie nie dla siebie…
PolubieniePolubienie
Z czego zrobiłaś licencjat? Pracujesz w zawodzie? 😉
PolubieniePolubienie
Licencjat z hotelarstwa. Nie, nie mam kompletnie nic wspólnego z hotelami. Jestem specjalistą ds. sprzedaży.
PolubieniePolubienie